-->

wtorek, 31 stycznia 2012

Ziiimnooo!

Potworne zimno!
Jak rano szłam z Młodą do przedszkola, to termometr pokazywał -12. Chyba zwariował!
Opatulamy się jak dwa niedźwiadki polarne i jakoś człapiemy :) Dobrze, że do przedszkola całe 6 minut drogi spacerkiem. Choć przy takim mrozie spacerek odpada, raczej szybki marsz :D

W związku z w/w temperaturą i tym, że w pracy mam lodownię, postanowiłam życie sobie nieco ułatwić i nabyłam dwie pary drutów bambusowych. Przynajmniej nie będą przymarzać mi do palców ;) Okazja do wypróbowania nadarzyła się niejako od razu, bo klientka moja zachwyciła się Ginkgo, zachorowała z miejsca i sobie taką zażyczyła. Kupiłyśmy więc włóczkę, Angorę RAM w kolorze popiołu i nadziałam ją na druty. Przy okazji zadeptuję w sobie wyrzuty sumienia spowodowane Luną, bo Luna leży i czeka, aż spojrzę na nią łaskawszym okiem. Jak skończę Ginkgo, to się za nią wezmę.

Na zdjęciach Angora i moje druty, proste w rozmiarze 4mm i na żyłce, rozmiar 6mm. I kawałek Ginkgo, oczywiście :)






 



Tak, wiem, mam fioła na punkcie zdjęć :P


Za oknem świeci mi słonko, dając złudne poczucie ciepła, niestety, zaraz się schowa, więc i ja idę schować swoją pościel z balkonu, zanim całkiem zamarznie :D
Dużo ciepła Wam życzę i pozdrawiam, A.

sobota, 28 stycznia 2012

Bąbelek

Znalazłam kłębek włóczki. Taki bąbelek. Wpadł mi w ręce przy poszukiwaniach pewnej kanwy, zapomniałam o nim na śmierć!



I nie wiem, co z niego zrobić. Składu, nazwy ani producenta nie znam, zakupiłam toto w zeszłym roku w ciuchlandzie, za jakieś śmieszne grosze. Kolor ma ładny, jasnokremowy, z granatowymi i czerwonymi maźnięciami. Faktura też milutka, puchata :) i jest 10 dkg. Ważyłam :)
Zdjęcia fatalne - wybaczcie, ale aura nie pozwala na ładniejsze i jaśniejsze. Macie pomysł?

Córkę mam, taką prawie siedmioletnią, może czapkę? Szalik? Komin? Kolegę dla Tadeusza??

Help!








Luna Moth się dalej dzieje, nerwy mi zżera :) Mam nadzieję, że do ciotczynych urodzin zdążę. Nie znoszę pruć ażurów, zawsze jakieś oczko zgubię i cały wzór trafia. I mnie też. I w ogóle mam masę pomysłów i planów, tylko czasu nie staje. Zakupiłam ostatnio 5 motków Merino Tweed Yarn Art w kolorze czerwonym, z przeznaczeniem na sweter dla Młodej. Wcześniej zakupiłam 4 motki Kartopu Basak, 2 fioletowe i 2 lilaróż, również na sweter dla wyżej wymienionej, pasiasty. I tak leżą i łypią na mnie z szafy z wyrzutem. I jeszcze jeden motek malinowej Panco Rozetti, na poppy, którą też chcę mieć, ale nie mam weny, chusty mnie pochłonęły. A na dodatek, żeby było zabawniej, zrobił się straszny mróz. Najwięcej dziergam będąc w pracy, a przy mrozie u mnie też jest lodowato. Wczoraj nie mogłam drutów w rękach utrzymać i Luna nie posunęła się ani o rządek. Dziś miałam wolne, więc w domu trochę podłubałam, ale też niezbyt wiele. Zaraz się łapię za druty, bo mnie sumienie szarpie :)
Spokojnego wieczoru Wam życzę :)

Pozdrawiam, A.

czwartek, 26 stycznia 2012

Miłorząb i czekolada

Moja ukochana chusta wyschła :) Mam swoją Ginkgo!









  • Dane techniczne:
wzór: Ginkgo Shoulderette by Maggie Magali
włóczka: Himalaya kasmir, moja ukochana, kremowa (na żadnym zdjęciu nie ma tego odcienia :/), wyszedł niecały 1 motek (10 dkg)
druty: nr 5 i nr 7 do zamykania
czas pracy: 3 dni :)

Pokochałam chusty!Wcześniej zrobiłam jeszcze Kiri by Polly Outhwaite, ale Mama mi ją zdjęła z drutów, zanim udało mi się schować ostatnią nitkę, więc nie ma zdjęcia.
Obecnie dzieje się Luna Moth Shawl by Shui Kuen Kozinski, dla cioci na urodziny w prezencie mam zrobić. Już mi się podoba i na pewno sobie też taką zrobię!

O miłorzębie było, to teraz o czekoladzie.
Zostaje Wam czasem jakaś niedojedzona czekolada, jakieś ozdoby z choinki czy coś z czekolady ogólnie, co już nieapetycznie wygląda? Mi zostało :) Postanowiłam zrecyklingować resztki w czekoladowe pingwinki z orzechami pinii.

Czekoladę rozpuszczamy na parze z odrobiną masła i wlewamy do małych foremek. Ja mam silikonowe pingwinki właśnie. Nadziewałam je orzeszkami piniowymi. Później tylko oziębić i zjeść :)





Po wierzchu posypałam jeszcze wiórkami, już tego nie uwieczniłam, i gotowych czekoladek też nie mam bo w domu same łasuchy mieszkają, pingwiny wcięło :)

Pozdrawiam, A.

środa, 25 stycznia 2012

Proszę Państwa, oto miś!

...miś jest bardzo grzeczny dziś :)




Takiego Tadeuszka popełniłam dla rozrywki i ku uciesze dziecięcia. Krzywy potwornie i pokraczny cały, ale myślę, że jak na pierwszego niedźwiedzia to może być, prawda?
  • Dane techniczne:
wzór: z głowy, na czuja :)
włóczka: Czterdziestka (końcówka, której zabrakło na 2 ostatnie rzędy prawej nogi, dorabiałam jakąś białą, akrylową, nie wiem, jaką, z tejże wyszyta łatka)
szydełko tulip nr 3
2 czarne koraliki
kawałek czarnej muliny
wypełnienie: ocieplacz do kurtek :)



Ładny?





Ginkgo się suszy :D
Pozdrawiam, A.

wtorek, 24 stycznia 2012

Raz, dwa, trzy, próba klawiatury :)

Postanowiłam założyć bloga. A co, ja też mogę się swoją dłubaniną pochwalić, nie? :)
No więc na początek chciałam się z Wami ciastkiem podzielić, zrobiłam, sfotografowałam i... zgubiłam kabel od aparatu...
Remoncik był, połowa rzeczy jeszcze się nie odnalazła.
Więc wstawiam sam przepis, musicie mi chwilowo uwierzyć na słowo, że ładny i smaczny.
Przepis pochodzi z archiwalnego "Poradnika Domowego".

CIASTO WAWELSKIE

  • ciasto:
30 dkg mąki
30 dkg margaryny (ja daję masełko)
10 dkg cukru pudru
4 żółtka
3 łyżki śmietany
płaska łyżka proszku
cukier waniliowy
  • krem
4 łyżko cukru pudru
4 żółtka
cukier waniliowy
2 łyżki mąki pszennej
1 łyżka mąki ziemniaczanej
1/2 l mleka
kostka masła
sok z 1 cytryny
skórka otarta z 1/2 cytryny
(ja dodaję jeszcze 1 budyń śmietankowy, bo mi krem płynie)
  •  dodatkowo
1/2 słoika ulubionego dżemu
25 dkg posiekanych grubo bakalii
8 białek


Mąkę mieszamy z proszkiem, przesiewamy,siekamy z tłuszczem, dodać cukier, żółtka, śmietanę i cukier waniliowy. Szybko zagniatamy luźne ciasto. W razie czego można dosypać ciut mąki, żeby się nie lepiło. Ciastem wykładamy dwie płaskie blaszki, smarujemy dżemem. Białka ubijamy na sztywno z dwiema łyżkami cukru, rozkładamy na blaszkach, posypujemy bakaliami i wkładamy do gorącego pieca (ja ustawiam na 200, w przepisie nie sprecyzowali) na jakieś 15 minut. Studzimy. W tym czasie robimy krem. Żółtka ucieramy z cukrem pudrem i waniliowym, dodajemy mąkę (+ budyń) wlewamy szklankę mleka. Drugą szklankę zagotowujemy, wlewamy żółtka z mąką i gotujemy budyń. Zimny ucieramy z masłem, sokiem i skórką z cytryny. Gotowym kremem przekładamy placki w ten sposób, żeby bakalie znalazły się na wierzchu i na spodzie. Pakujemy do lodówki, niech stężeje i po 2 - 3 godzinach pochłaniamy kalorie :)
Smacznego!



A co się dzieje ponad to? Dzieje się Ginkgo, zachorowałam na nią ostatnio, jak się wydzieje, to Wam pokażę :)

Pozdrawiam, A.



edit: kabelek się znalazł :)


 

piniole i rodzynki rządzą :)