Jak rano szłam z Młodą do przedszkola, to termometr pokazywał -12. Chyba zwariował!
Opatulamy się jak dwa niedźwiadki polarne i jakoś człapiemy :) Dobrze, że do przedszkola całe 6 minut drogi spacerkiem. Choć przy takim mrozie spacerek odpada, raczej szybki marsz :D
W związku z w/w temperaturą i tym, że w pracy mam lodownię, postanowiłam życie sobie nieco ułatwić i nabyłam dwie pary drutów bambusowych. Przynajmniej nie będą przymarzać mi do palców ;) Okazja do wypróbowania nadarzyła się niejako od razu, bo klientka moja zachwyciła się Ginkgo, zachorowała z miejsca i sobie taką zażyczyła. Kupiłyśmy więc włóczkę, Angorę RAM w kolorze popiołu i nadziałam ją na druty. Przy okazji zadeptuję w sobie wyrzuty sumienia spowodowane Luną, bo Luna leży i czeka, aż spojrzę na nią łaskawszym okiem. Jak skończę Ginkgo, to się za nią wezmę.
Na zdjęciach Angora i moje druty, proste w rozmiarze 4mm i na żyłce, rozmiar 6mm. I kawałek Ginkgo, oczywiście :)
Tak, wiem, mam fioła na punkcie zdjęć :P
Za oknem świeci mi słonko, dając złudne poczucie ciepła, niestety, zaraz się schowa, więc i ja idę schować swoją pościel z balkonu, zanim całkiem zamarznie :D
Dużo ciepła Wam życzę i pozdrawiam, A.